Kroplówki witaminowe – moja historia 

O kroplówkach witaminowych słyszałam do niedawna tylko w kwestii polepszenia samopoczucia po spożyciu alkoholu i innych używek. Dopiero później zgłębiłam wiedzę na ich temat, gdy pojawił się problem zdrowotny, którego sama, a nawet specjaliści, nie byli w stanie rozwiązać. Czy kroplówki mi w nim pomogły? Czy przywróciły mi moje dawne życie? Na te i wiele innych pytań odpowiem, opisując moją prawdziwą historię.

Wlewy witaminowe – dlaczego się na nie zdecydowałam?

Wlewy witaminowe znane mi były wcześniej jako forma ratunku po dobrze zakrapianej imprezie. Sama z nich nie korzystałam, ponieważ wydawały mi się niepotrzebnym wydatkiem. Teraz absolutnie tak o nich nie myślę. Ale po kolei. Jestem 29-letnią kobietą, copywriterką, mój tryb pracy można uznać za siedzący. Do niedawna byłam bardzo aktywna – chodziłam 4-5 razy w tygodniu na siłownię, ważyłam ok. 10 kilogramów mniej niż obecnie, dobrze się czułam, byłam bardzo ambitna i zmotywowana. Okaz zdrowia – nigdy nie chorowałam. Do czasu. W grudniu 2019 przyszła pierwsza angina, w której nawet antybiotyk nie pomagał. Nie brałam tego rodzaju leku nigdy, nawet w dzieciństwie (może raz), byłam przeciwna, ponieważ wiem, jakie spustoszenie robi w organizmie. Niestety, tylko kolejny antybiotyk mi pomógł. Od tamtego czasu minimum raz w miesiącu byłam chora – zapalenie gardła, oskrzeli, a nawet płuc, z którym w maju 2020 roku trafiłam do szpitala zakaźnego. Wszyscy, łącznie ze mną, obawiali się, że jest koronawirus – w ciągu roku miałam 5 testów, wszystkie negatywne. Przestałam ćwiczyć, zaczęłam tyć. Gdy tylko chciałam zrzucić zbędne kilogramy, angina lub inna choroba wracały. Moje życie zmieniło się o 180 stopni. Na gorsze. 

Kroplówki witaminowe, które oddały mi moje życie

Nawracające choroby sprawiały, że nie mogłam niczego zaplanować. Zabierały mi minimum tydzień z życia, zamykały w domu, kładły do łóżka. Wyjazd do spa, nad morze, za granicę? Zapomnij, musisz odwołać, bo nie dasz rady z okropnym bólem mięśni i gorączką. Postanowiłam, że muszę działać. Moja pani doktor rozłożyła ręce – wyniki prawidłowe, na odbudowanie odporności trzeba po prostu poczekać. Ja nie mogłam czekać, dlatego rozpoczęłam od terapii sokowej. Dała rezultaty, ale krótkotrwałe. Potem pani dietetyk zaleciła mi przyjmowanie garści suplementów diety – było ich ok. 10 dziennie – magnez, potas, cynk, żelazo, omega-3, D3, K2, B12… pomyślałam, czy nie da się ich jakoś połączyć? Zgłębiłam temat wlewów witaminowych. Mama podpowiedziała mi, że pomoże mi na pewno wlew z dużą ilością witaminy D. Poszukałam renomowanej placówki i zaproponowałam współpracę. To Vitmeup, które oddało z powrotem mi moje dawne życie. 

Ja i Vitmeup krok po kroku, czyli jak wygląda terapia od środka

W pierwszej kolejności pragnę zaznaczyć, że byłam traktowana jak każdy inny pacjent kliniki Vitmeup. Wiem to z moich obiektywnych obserwacji. Zatem moja ścieżka terapeutyczna wyglądała następująco:

  1. Zlecenie badań i pobieranie próbki – podczas pierwszej wizyty w klinice, wraz z Michałem Kowalewskim, kierownikiem kliniki, ustaliliśmy, które badania krwi mogą wykazać nieprawidłowości. Wybraliśmy większość, zatem próbek było sporo, jednak ukłucie i samo pobieranie było bezbolesne. Michał jest jednym z najdelikatniejszych i najbardziej profesjonalnych ratowników medycznych, jakich kiedykolwiek poznałam w swoim życiu. 
  2. Omówienie wyników, zaordynowanie odpowiedniej kroplówki – po ok. 2 tygodniach miałam umówioną wizytę z lekarzem Konradem Perkiewiczem, który poświęcił mi ponad godzinę. Omówiliśmy moje wyniki, spostrzeżenia, a sam Konrad zalecił mi serię 3-4 kroplówek witaminowych z indywidualnym składem. W moim przypadku był to kompleks aminokwasów, witaminy z grupy B, magnez, solcoseryl, memotropil, lizyna, witamina C itp. 
  3. Regularne podawanie kroplówki – na każdej, cotygodniowej wizycie w klinice, był to dla mnie niesamowity relaks. Zarówno Michał, jak i pielęgniarka Asia dbali o to, by było mi wygodnie, a czas na kroplówce minął przyjemnie. Sama wizyta zwykle trwała ok. 45 minut, a po niej byłam gotowa do kolejnych wyzwań dnia codziennego. 

Kroplówki witaminowe… i co dalej?

Teraz, gdy wiem, że za moim zdrowiem stoją specjaliści z Vitmeup, czuję megamoc. Od maja 2021 roku nie zachorowałam ani razu. Wcześniej bałam się, że szczepionka przeciw wirusowi SARS-Cov-2 uziemi mnie na minimum tydzień – po dwóch dawkach nie miałam żadnych objawów. Czuję się zdrowa, silna i mogę w końcu planować! 

Warto także wiedzieć, że łagodniej przechodzę teraz dni po weekendach z alkoholem. Mój organizm jest pełen energii, a ja po treningu nie mam aż tak dużych dolegliwości bólowych (potocznie nazywanych zakwasami). Szybciej także się regeneruję – nie cierpię na bóle głowy, lepiej śpię, szybciej zasypiam.  

Podsumowując, przeszłam serię 5 kroplówek witaminowych w ciągu 5 tygodni, dlatego obecnie planuję przerwę ok. miesiąca. Mam nadzieję, że efekt mojej terapii będzie jak najdłuższy, choć przyznam szczerzę, że chętnie wrócę ponownie do Vitmeup na cotygodniowe spotkania. 

– Aleksandra Podkówka-Poźniak